Feeds:
Wpisy
Komentarze

Archive for Marzec 2006

Rząd wystąpił do UNESCO o zmianę nazwy byłego obozu koncentracyjnego w rejestrze światowego dziedzictwa. „Obóz koncentracyjny Auschwitz” miałby się nazywać „Były Nazistowski Niemiecki Obóz Koncentracyjny Auschwitz-Birkenau”. Zgłaszający wniosek minister spraw zagranicznych propozycję argumentuje w taki sposób:

Stara nazwa utraciła swą czytelność, zawartość informacyjną, szczególnie dla młodego pokolenia. Nowa nazwa bardzo precyzyjnie odnosi to miejsce do reżimu nazistowskiego w Niemczech

Czyli nazwa jest po prostu mało precyzyjna, i nie wiadomo, o co chodzi- trzeba zmienić. Bardzo słusznie! Proponuję także przemianować „Puszczę Białowieską” na „Puszczę Białowieską, w której towarzysz Breżniew polował na żubry” oraz „Toruńskie Stare Miasto” na „Toruńskie Stare Miasto, niedaleko którego ma siedzibę Radio Maryja”. Lista polskich obiektów światowego dziedzictwa jest tutaj, można zgłaszać propozycje.

Zmiana nazwy ma być oczywiście jednym ze sposobów walki z pojawiającymi się tu i ówdzie „polskimi obozami koncentracyjnymi”. A jakby tak się przestać wygłupiać i po prostu pozywać do sądów? No, i skąd pewność, że np. rząd niemiecki nie wystosuje prośby o zmianę na „Polski Obóz Zagłady Oświęcim-Brzezinka”?

Źródło: onet.pl

Read Full Post »

Mało ostatnio piszę, bo obowiązki w pracy przytłaczają mnie na tyle, że nie mam na nic ciekawego czasu. Dzisiaj jakby luźniej.

Włączyłem dzisiaj rano telewizor – w TVN24 Grzegorz Miecugow rozmawiał ze Zbigniewem Ziobro o sądach 24-godzinnych. W pewnym momencie Miecugow wyjechał z nieoryginalnym stwierdzeniem, że „od przestępczości odstrasza nie wysokość, a nieuchronność kary”.

Ziobro odpowiedział na to mniej więcej tak: to, co Pan mówi, to jest slogan. Nie ma tak, że istotna jest nieuchronność, czy wysokość – wszystko to razem musi współgrać. Jeżeli policja „nieuchronnie” złapie przestępcę po dwóch dniach, a potem – jak to w Polsce – proces będzie trwał pięć lat i zakończy się karą 5 złotych, to nie ma to sensu. Dlatego, żeby w kraju było lepiej – organy ścigania muszą sprawnie łapać, a sądy sprawnie sądzić – i nakładać odpowiednie kary. Tylko w ten sposób można ograniczać przestępczość. O – zakończył elokwentnie.

Wreszcie jakiś rozsądny facet, a nie kolejny wrażliwiec, powtarzający lewicowe slogany. Trzymam kciuki.

Read Full Post »

Inżynieria wyborcza

Urny wyborcze są pełne – oświadczył szef ukraińskiej Centralnej Komisji Wyborczej, Jarosław Dawydowycz. Sygnały o przepełnieniu urn dochodzą z wielu lokali wyborczych. CKW podjęła decyzję o dostarczeniu komisjom wyborczym dodatkowych 20 tysięcy urn.

Przyczyną przepełnienia – jak podaje onet.pl – jest rozmiar kart do głosowania. Ukraińcy wybierają skład parlamentu, rad wiejskich, miejskich, rejonowych i do tego merów miast – w sumie wrzucają do urn cztery kartki o długości 70 cm każda. Spora ilość papieru!

Bardzo ciekawe. O godzinie 12:00 frekwencja wynosiła 19%! Czyli wystarczyło, aby jedna czwarta (ostrożna ekstrapolacja) wyborców poszła do urn – a te zaczynają się przepełniać. Ktoś słabo policzył?

Jest taki dowcip o szklance z wodą – optymista uważa, że jest w połowie pełna, pesymista, że w połowie pusta – a inżynier, że szklanka jest dwa razy za duża. Ukraińscy inżynierowie wyborczy najwyraźniej policzyli, że frekwencja wyniesie najwyżej 20%, i zaprojektowali odpowiednie urny…

A może to jakieś przygotowania do kolejnego „cudu nad urną”?

Read Full Post »

Na najważniejsze wydarzenie trwającego w Brukseli szczytu awansowała „lingwistyczna batalia” prezydenta Francji, Jacquesa Chiraca. W trakcie spotkania Chirac przeżył „głęboki szok”, kiedy jego kolega Ernest-Antoine Seillière (szef francuskiego oddziału europelskiego lobby biznesowego Unice) przemawiał do przywódców UE… po angielsku. Chirac przerwał przemówienie pytaniem, czemu nie po francusku- Seillière odpowiedział, że angielski jest językiem biznesu. Oburzony prezydent wyszedł z sali.

Chirac, który studiował w Stanach Zjednoczonych, oczywiście angielski znakomicie zna. Jego oburzenie – jak tłumaczył dziennikarzom – wyniknęło z faktu, że Francja przez wiele lat walczyła o promocję swojego języka i zapewnienie mu właściwego miejsca w międzynarodowych organizacjach. Co więcej:

To nie jest tylko interes Francji, to jest interes kultury i dialogu pomiędzy kulturami. Nie można budować świata przyszłości na jednym języku – i na jednej kulturze.

Oburzenie Chiraca można zrozumieć, chociaż w moim odczuciu więcej w tym bicia piany niż sensu. Nie rozumiem czegoś innego – skoro „nie można budować przyszłości na jednej kulturze”, to czemu prezydent Francji – i nie tylko on – próbuje poprzez „kulturę europejską”, jedną walutę i zunifikowane przepisy zaserwować nam powtórkę z sowieckiej urawniłowki?

Źródło: International Herald Tribune

Read Full Post »

Podatek od sztućców

Chiński rząd nałożył podatek na pałeczki, które w Państwie Środka pełnią role sztućców. Okazuje się, że Chińczycy zużywają rocznie 45 miliardów pałeczek, na których wyprodukowanie zużywane jest 25 milionów drzew! Dla budżetu źródło dochodów bardzo atrakcyjne – tylko czy Chińczycy nie zaczną używać cywilizowanych sztućców? Sprzedawać im widelce – może to pomysł na jakiś biznes?

Podatek od pałeczek jest częścią większego pakietu podatków, które zaczną obowiązywać w Chinach po 1 kwietnia. Podatki te mają w zamyśle przeciwdziałać degeneracji środowiska w warunkach szybko rozwijającej się gospodarki – opodatkowane będzie zużycie drewna, benzyny, wprowadzony zostanie także podatek od towarów luksusowych.

Źródło: The Independent

Read Full Post »

Ozon o aborcji

Okładka dzisiejszego Ozon-u straszy nas reprodukcją „Madonny z kwiatem” Leonarda da Vinci, opatrzoną napisem „a gdyby dokonała aborcji?” Uśmiechnięta Matka Boska i siedzące na jej kolanach Dzieciątko Jezus w ogóle nie pozwalają nam o takiej zbrodni pomyśleć…

Naczelny Ozon-u chyba pozazdrościł „Machinie” kontrowersyjnej okładki i też postanowił błysnąć. Szkoda, że w tak kompletnie nieprzemyślany sposób. Jeżeli bowiem chcemy w taki „utilitarny” sposób uzasadniać niemoralność aborcji, to od razu narzuca się odwrotna strona medalu:

a gdyby dokonali aborcji?

Read Full Post »

Święte krowy

Gdybym nie był ambasadorem, dałbym mu w mordę – powiedział ambasador Białorusi Paweł Łatuszka po telewizyjnym wywiadzie z Bohdanem Rymanowskim, czołowym dziennikarzem TVN24. „To drobna próbka tego, jak reżim białoruski traktuje wolne media” – skomentował sprawę Robert Tyszkiewicz, szef sejmowego „zespołu na rzecz solidarności z Białorusią” (no proszę, nie wiedziałem, że takie coś istnieje; ciekawe czy białoruski parlament ma zespół na rzecz solidarności z RP).

Ja tego wywiadu nie widziałem, prawdopodobnie tak jak dziennikarz, który napisał newsa na gazeta.pl. Dlatego więc, zamiast potępiać w czambuł Łatuszkę, może najpierw warto by ten wywiad zobaczyć? Może Rymanowski np. nasikał ambasadorowi na głowę?

No można, tylko po co? Przecież media w naszym kraju są święte… przecież każdy atak, czy to ze strony PiS-iorów, czy jakichś Komisji Etyki Mediów, czy białoruskiego ambasadora, to zamach na Wolność Słowa, Wolność Mediów” i Wolną Polskę w ogóle. Po co zaprzątać sobie głowę drobiazgami, narażając się na dysonans poznawczy? Że co, że niby Rymanowski czy jakiś inny dziennikarz akurat przesadzi z asertywnością? Wolno mu, przecież niesie znicz wolności… a że ambasador pochodzi z kraju, gdzie się nad mediami nie roztkliwiają, i który raczej dobrych stosunków z Polską nie ma, to można pojechać po nim jak po burej suce, czyż nie?

Muszę przyznać, że bezczelność niektórych polskich dziennikarzy doprowadza mnie do szewskiej pasji. Rzeczony Rymanowski zyskał sobie moje szczególne uznanie, kiedy prowadząc debatę prezydencką dla „planktonu” – Tymińskiego, Ilasza, Pyszki i kogoś tam jeszcze, wkurwił swoich gości na tyle, że wszyscy poza Pyszką (niesamowicie spokojny człowiek – a może po prostu czekał, żeby gospodarzowi przywalić) po prostu ze studia wyszli. Ot, tak na marginesie.

Źródło: gazeta.pl

Read Full Post »

W ramach naśmiewania się z różnych osób: wcześniejsze wybory?

Read Full Post »

Przypowieść o lesie

Był sobie kiedyś las – zwyczajny, prywatny kawał ziemi z drzewami. Właściciel lasu utrzymywał się ze sprzedaży drewna, które w swoim lesie pozyskiwał. Ponieważ był mądrym człowiekiem, wiedział, że nie może po prostu wyrąbać wszystkiego, bo straciłby źródło utrzymania. Prowadził więc interes rozsądnie – wycinał tyle, ile mu było potrzeba do utrzymania siebie i rodziny, a na każde zrąbane drzewo sadził dwa następne. Interes się kręcił.

Kiedy właściciel umarł, jego dzieci nie chciały zajmować się lasem, sprzedały go więc Lasom Państwowym. Lasy Państwowe wyznaczyły zarządcę, który miał się zajmować interesem.

Zarządca też był mądrym człowiekiem, i wiedział, że za cztery lata, kiedy zmieni się ekipa u władzy, on także popłynie. Robił więc wszystko, żeby w danym mu czasie zarobić na lesie jak najwięcej – a że 1% zysku z lasu wędrowało do jego kieszeni, kazał wyrąbać wszystkie drzewa. Kiedy odchodził ze stanowiska, bogatszy o kilkadziesiąt tysięcy złotych, z lasu pozostało tylko pole pieńków.

Jaki z tego morał?

Read Full Post »

O kredytach

Banki nie będą udzielać kredytów we frankach osobom, które nie są w stanie spłacić analogicznego kredytu w złotówkach – taką informację usłyszałem dzisiaj w radio, jadąc do pracy. Oznacza to, że żeby wziąć np. kredyt na 300 tysięcy – na 30 lat – klient musi być w stanie spłacać nie 1100 zł miesięcznie (1.7% rocznie w CHF), a 1600 (4.6% w PLN).

Wydaje mi się, że pomysł wcale nie jest taki głupi, i to nie tylko z punktu widzenia banku. Posypią się pewnie na moją głowę gromy – ale pozwólcie się wytłumaczyć.

Przyznam się, że jestem kredytami – zwłaszcza mieszkaniowymi – szczerze przerażony. Mnóstwo moich znajomych wzięło kredyty – po 300, 350 tysięcy, na 30, 35 lat. Już sam czas spłaty jest dla mnie trudny do wyobrażenia – za 35 lat będę 60-letnim dziadkiem… Ja na szczęście nie musiałem zapożyczać się aż tak bardzo – dzięki przezorności Rodziców i Teściów mamy z Żoną gdzie mieszkać – ale dla bardzo wielu młodych ludzi kredyt mieszkaniowy jest jedyną możliwością zapewnienia sobie dachu nad głową, choćby to miało oznaczać 30 lat uwiązania. Dlaczego więc im to utrudniać?

Banki niestety nie są instytucjami charytatywnymi – i na kredytach mieszkaniowych chcą po prostu zarabiać. Są pewne granice oprocentowania po prostu nie opłaca się bankowi schodzić- granice te są wyznaczane przez oprocentowanie pożyczek międzybankowych (WIBOR w Polsce, LIBOR w Szwajcarii), które zależy m.in. od stóp procentowych w danym kraju. Stopy procentowe w Szwajcarii są znacznie niższe niż w Polsce – stąd oprocentowanie kredytów we frankach jest niższe niż w złotówkach.

I tu właśnie dochodzimy do sedna. Ja nie jestem ekonomistą, wielu zjawisk – na przykład zasad kształtowania stóp procentowych – nie rozumiem, ale rozumiem, że stopy procentowe nie są czymś danym na zawsze. Lat temu kilka stopy procentowe w Szwajcarii były na poziomie 4 procent, teraz są na poziomie 1 – podobnie w Polsce, stopy procentowe spadły ostatnio znacząco. Nie znaczy to jednak, że nie mogą wzrosnąć. Wystarczy decyzja urzędnika – tak tak, stopy procentowe nie kształtują się jakimś magicznym sposobem, tylko właśnie decyzją urzędnika – by z 2% zrobiło się np. 5%. Wystarczy, żebyśmy mieli powtórkę z rolniczych kredytów, które wpędziły w nędze rzesze ludzi, i za które rolnicy do dziś nienawidzą Balcerowicza.

A to i tak tylko jeden aspekt problemu. Polacy nabrali kredytów mieszkaniowych na 30 miliardów złotych – i nadal biorą, rynek rośnie podobno o 35% rocznie. Biorą te kredyty, wychodząc z założenia, że przez 35 lat nic się nie zmieni – a jeżeli się zmieni, to tylko na lepsze. Niestety, w dzisiejszych czasach trudno być czegokolwiek pewnym. Nie mamy pewności, że za np. dwa lata rząd nie każe nam przewalutować wszystkich kredytów na PLN-y, nie mamy pewności, że kurs złotówki nie poleci na łeb, na szyję – a o tym wszystkim niestety trzeba myśleć, kiedy się podpisuje cyrograf na pół życia. Nie twierdzę, że pomysł banków na ograniczenie tanich kredytów jest jakiś genialny. Wydaje mi się jednak, że chyba dobrze mieć jakiś margines błędu.

Read Full Post »

Older Posts »