Jarosław Kaczyński stracił jakikolwiek tytuł do rządzenia. Powinien natychmiast podać się do dymisji i zabrać ze sobą na śmietnik historii całą tę hałastrę, z którą budował układ polityczny, by utrzymać się u władzy za wszelką cenę
– tak napisała moja ulubiona Gazeta Wyborcza jako komentarz do ujawnionych wczoraj taśm z rozmowami Beger i Lipińskiego. W podobnym tonie Życie Warszawy:
to co pokazano w programie TVN »Teraz my« dowodzi, że cała dyskusja o IV RP mogła być pozorna. Wiele wskazuje na to, że w istocie chodziło tylko i wyłącznie o władzę. O władzę za wszelką cenę.
Załóżmy – czysto hipotetycznie, rzecz jasna – że partia braci Kaczyńskich ma jakąś konkretną wizję przyszłości, jakieś konkretne plany, projekty, pomysły – i że przedstawiciele tej partii są święcie przekonani o słuszności tej wizji. Bez większości parlamentarnej te pomysły nie mają szans realizacji – czy można dziwić się Kaczyńskim, że chwytają się każdego sposobu, by trzymać władzę?
Nie, żebym był jakoś specjalnie zachwycony tym, co zobaczyłem dzisiaj rano (w powtórkach, bo wczoraj wieczorem były ciekawsze rzeczy do roboty). Problem jednak w tym, że to w sumie nic nadzwyczajnego. Niby jak inaczej wyglądają rozmowy koalicyjne? Tu stołek, tam kasiora, przecież tylko o to biega, nie o jakieś tam dobro Polski, kogo ona obchodzi? A że nie „partie rozmawiają”, że nie przed kamerami mediów, tylko tak prywatnie i w tajemnicy? A co to za różnica?