Feeds:
Wpisy
Komentarze

Archive for the ‘Nauka’ Category

W roku 1961 niejaki Edward Lorenz robił sobie symulacje pogody. Ponieważ ówczesne komputery były niespecjalnie szybkie, a model skomplikowany, symulacja trwała raczej długo – więc przed wyjściem do domu Lorenz przerwał ją brutalnie w połowie, zapisał dane, a następnego dnia puścił symulację z zapisanego punktu. Kiedy komputer przestał liczyć, sprytna laboratoryjna małpka świsnęła wydruk z wynikami i cały dzień pracy komputera poszedł w diabły. Zgrzytając zębami, Lorenz puścił symulację od nowa, od początku – i, co ciekawe, kiedy znudzona kapucynka oddała wydruki, wyniki obu symulacji okazały się być całkowicie (całkowicie!!!) różne.

Okazało się, że komputer prowadził obliczenia z dokładnością do sześciu liczb po przecinku – ale dane zapisał z dokładnością do trzech. Wydawałoby się, że takie zaokrąglenie nie powinno mieć wielkiego wpływu na obliczenia – a jednak, z jednej symulacji wychodziło słońce i 25 stopni, a na drugiej wyszedł huragan i trzęsienie ziemi. Taka wrażliwość modelu na warunki początkowe została nazwana poetycko „efektem motyla”, a z przypadkowego w sumie zdarzenia urodziła się całkiem nowa gałąź nauki, która zresztą przedostała się dosyć wdzięcznie do kultury masowej – a matematykom dała przynajmniej cień nadziei na jakiś podryw. No, ale to temat na dłuższą notkę…

A napisałem sobie to wszystko, bo przeczytałem dzisiaj, że panowie naukowcy stworzyli dokładny model zmian klimatycznych na następną dekadę (i oczywiście wyszło im, że po 2014 to globalnego ocieplenia już nic nie powstrzyma). No proszę, jaki postęp!

Read Full Post »

Podróż do wnętrza Ziemi

hollow_earth.jpg

Kiedyś ludzie wierzyli, że Ziemia jest płaska, i stoi na czterech betonowych słupach (czy jakoś tak). Potem Kolumb nie trafił do Indii i pogląd się zmienił, chociaż panowie z Karmazynowego Ubezpieczenia Ostatecznego trochę się nacięli, podobnie jak załoga Czarnej Perły. Skoro jednak ziemia jest okrągła, i do tego na niczym nie stoi, to dlaczego nie spada? Ano, nie spada, bo jest pusta w środku, jak bańka mydlana. Do takiego wniosku doszedł kilkaset lat temu niejaki Edmund Halley (ten od komety), chociaż tok rozumowania miał pewnie nieco inny. Ten i ów teorię pustej Ziemi podchwycił, parę osób wpadło na ten pomysł niezależnie- i niektórzy wciąż w to wierzą.

Teoria Pustej Ziemi polega w dużym skrócie na tym, że Ziemia jest pusta w środku (odkrywcze), wewnątrz zawieszone jest jakieś słońce, a na wewnętrznej stronie żyje sobie radośnie rozwinięta cywilizacja wywodząca się – w zależności od wersji – od Dziesięciu Zaginionych Klanów Izraela, Atlantydów lub grenlandzkich wikingów. Ta super-cywilizacja od czasu do czasu wylatuje sobie swoimi latającymi talerzami na „naszą” stronę przez „portale”, które znajdują się na biegunach. Teoria tłumaczy – w dosyć nieortodoksyjny sposób – wiele zagadnień, np. „gdzie się podziała woda z Potopu” (no gdzie, do środka wpłynęła), albo „skąd się biorą zorze polarne” (wewnętrzne słońce świeci przez dziury na biegunach). Historyjka raczej głupawa – i cieszy się zapewne uznaniem głównie w środowiskach, które wierzą jednocześnie w odwiedziny kosmitów, akupunkturę i oligarchię endodynamików, jednak żaden z jej „wyznawców” nie próbował tej teorii sprawdzić (co w gruncie rzeczy nie powinno być specjalnie trudne, bo wystarczy pojechać na którykolwiek biegun). Jak dotąd. Niejaki Brooks Agnew (poniekąd fizyk z doktoratem) planuje wyruszyć w przyszłym roku w kierunku bieguna północnego, płynąc wynajętym rosyjskim lodołamaczem. Agnew kontynuuje wysiłki zmarłego przedwcześnie Steve Curreya, którego śmierć oznaczała koniec planów o wyprawie (można o niej przeczytać na stronie Voyage to Our Hollow Earth). Członkowie załogi, którzy wyłożyli po dwadzieścia tysięcy dołków na głowę, liczą, że ich wyprawa będzie najważniejszą ekspedycją w historii ludzkości.

No cóż, pozostaje życzyć im powodzenia!

A, jak komuś się nudzi: The Smoky God or A Voyage to the Inner World

Read Full Post »

Naukowcy z NASA udowodnili, że w standardowej dobie da się upchnąć jeszcze jedną godzinę. Wystarczy, żeby samoloty latające na liniach Stany-Europa latały tylko w jedną stronę (na wschód). Ze względu na olbrzymią liczbę lotów spowolniłoby to ruch obrotowy Ziemi, skutkując wydłużeniem doby do 25 godzin, na czym zyskali by wszyscy. No, może poza Francuzami, którzy musieliby latać do New Yorku przez Osakę.

No dobra, żartowałem, ale nie byłem pierwszy. W artykule 24 Hours Not Enough? panowie dziennikarze napisali właśnie takie zdanie: w standardowej dobie da się upchnąć jeszcze godzinę – ale nie chodziło im o spowalnianie Ziemi, tylko o zegar biologiczny człowieka, który oczywiście ma 24-godzinny cykl. Otóż okazuje się, że nie do końca, bo można ten cykl wydłużyć o godzinę – co ma duże znaczenie dla przyszłej kolonizacji Marsa, na którym doba trwa 24 godziny i 39 minut.

Panowie naukowcy dzieci małych oczywiście nie mają?

Read Full Post »