Feeds:
Wpisy
Komentarze

Archive for the ‘Technika’ Category

Śrubka za 60 eurosów

Śrubka za 80 dolarów

Na zdjęciu – „specjalna” śrubka firmy Sony za 60 euro + VAT. Ki diabeł?

Uwaga, według polskich przepisów:

  • nie można wykonać jednorazowej amortyzacji wyposażenia (środka trwałego), jeżeli jego wartość przekracza 3500 zł
  • zamówienia w jednostkach budżetowych, a także w niektórych dużych firmach (np. mojej :)), przekraczające określone progi, muszą przechodzić przez specjalne procedury (np. przetargi)

Nie ma więc co się dziwić, że niektóre firmy sprzedają swoje produkty na części!

Źródło: GadgetLab

A tak na poważnie, to wcale nie jest pomyłka – ta część obecnie kosztuje 39.40$, o czym można się przekonać otwierając katalog produktów Sony i wpisując numer części (324018911) w wyszukiwarkę. To się nazywa wkręcić klienta!

Read Full Post »

Jechałem w sobotę samochodem w okolice Tarnowa – około 350 kilometrów. Zajęło to równe pięć godzin – a gdybym to ja prowadził, to zajęłoby pewnie z osiem. Kierowca na szczęście jeździł po buracku, wyprzedzając na trzeciego, wciskając się pomiędzy samochody i z dużą fantazją przekraczając dozwoloną prędkość. Zawsze mnie tacy kierowcy irytowali (ja jeżdżę jak emeryt, chociaż też „nieco” za szybko), ale po tej jeździe trochę zmieniłem zdanie. Chłopak, który jeździ w tzw. „trasy” po prostu musi tak jeździć, bo inaczej spędziłby w samochodzie pół życia…

Tymczasem nasze super-myśliwce F-16 po raz kolejny dały popis niezawodności – w dwóch egzemplarzach siadła awionika, i gdyby nie umiejętności pilotów, to mielibyśmy o dwa F-16 mniej. Jestem pełen podziwu, bo F-16, jak każdy nowoczesny myśliwiec, pracuje na granicy stabilności, i sterowanie nim bez elektronicznego wspomagania wymaga super-umiejętności. Wot, technika. Chyba, że dziennikarze coś przekręcili…

Nie dziwota, że Wojsko Polskie naciska na ekipy rządzące, żeby nie budować nowych dróg – tylko one dają nam jakąś szansę. Zanim białoruskie czołgi dojadą po naszych drogach do Warszawy, część z nich urwie sobie na dziurach zawieszenie, część zabłądzi na objazdach, a spora część stwierdzi „pieprzę, po takich drogach jeździć nie będę” – i wróci do domu (mogą też utknąć w korkach, bo dzięki idiotycznym przepisom o VAT po drogach jeździ coraz więcej czołgów w rodzaju Dodge’a Ram). Reszcie dojazd i tak zajmie dwa tygodnie – a nasze bohaterskie wojsko zdąży w tym czasie spakować manatki i wyjechać do Irlandii.

W tym kontekście Euro 2012 to nieomal zbrodnia wojenna.

Read Full Post »

Zabrali mi Pandorę

Zabrali mi Pandorę, moje ukochane internetowe radio- dostępna jest teraz tylko dla mieszkańców USA. Prawa autorskie!

Read Full Post »

10 09 B2 5F ED C1 05 E2 BF E1 53 D6 4B 1A 1D ED. Zupełnie przypadkowa liczba, która tym się wyróżnia spomiędzy wszystkich pozostałych 2128 128-bitowych liczb, że … jest moja. Nie wolno Ci jej znać!

Eee? Tłumaczę. Ta liczba została wykorzystana do zaszyfrowania chronionego prawem autorskim utworu. Według DMCA, głupawego amerykańskiego prawa dotyczącego mediów elektronicznych, nieuprawnione posiadanie tego typu kluczy jest przestępstwem. Durne? Ba. Opierając się na tym przepisie, konsorcjum AACS grozi pozwami…

Źródło: boingboing

Read Full Post »

Jechałem dzisiaj samochodem do pracy – normalnie jadę 30 minut, dzisiaj ponad godzinę, bo ludzie powracali z urlopów i też wpadli na pomysł, że można by popracować. Stojąc sobie w korku słuchałem radia (nie powiem jakiego, żeby nie było reklamy, ale przyznam, że dzisiaj Figurski z Wojewódzkim nawet niezłe pomysły mieli). I wiecie co – przez ponad godzinę w radiu poleciało dokładnie 5 piosenek, po 3 minuty każda – bo radio wpadło na genialny pomysł wchodzenia z dżinglem w połowie utworu. Resztę czasu wypełniły reklamy, Figurski z Wojewódzkim, reklamy, wiadomości, reklamy i raport o korkach (z którego dowiedziałem się poniekąd, że nic się specjalnego nie dzieje).

W moim ulubionym internetowym radio (www.pandora.com) muzyka leci non-stop, sprofilowana pod moje gusta, a reklamy są wyświetlane na ekranie, a nie wplatane na chama w transmisję. Szkoda tylko, że w samochodzie nie mam jeszcze internetu.

Read Full Post »

Na ratunek

Jeżeli tak jak mnie, zdarza Wam się słuchać internetowego radia (moje ulubione: Pandora, Digitally Imported), to pewnie zainteresuje Was wiadomość, że po 15 maja większość internetowych broadcastów może zniknąć. Tego dnia wchodzi w życie (w Stanach) przepis, ustalający  nowe stawki tantiem dla sieciowych rozgłośni; stawki te już w tym momencie są wysokie (0.7 centa za wyemitowaną piosenkę), po 15 maja wzrosnąć znacząco (.19 centa)- dla (podobno) ledwie domykających budżet małych rozgłośni może być to przysłowiowy gwóźdź do trumny.

Co ciekawe, „zwyczajne” rozgłośnie radiowe tantiem w Stanach nie płacą w ogóle…

Sprawa niestety jest poza naszym zasięgiem, bo przepisy są amerykańskie, i nie za bardzo mamy na nie wpływ. Ale wiedzieć warto.

Szczegóły tutaj: http://www.savenetradio.org/index.html

Read Full Post »

Ważne, kto liczy głosy

Idące z postępem technicznym Stany Zjednoczone używają przy różnych okazjach maszyn do głosowania, produkowanych między innymi przez firmę Diebold. Maszyny te pozwalają na wyeliminowanie z procesu zbierania głosów papier, komisje i pracochłonne liczenie. Oczywiście, sprawą krytyczną jest zaufanie do sprzętu – w porównaniu do papierowych kart zapisy w pamięci komputerów są o wiele bardziej ulotne – i o wiele bardziej podatne na fałszerstwo.

Firma Diebold zachowuje się w tej sprawie trochę tak, jak nasz ZUS: twierdzi mianowicie, że maszyny są w 100% dokładne i w 100% bezpieczne – i klient musi w to uwierzyć, bo nie ma innego wyjścia. Do czasu. Grupa naukowców z uniwersytetu Princeton pokazała, że „zhackowanie” maszyny do głosowania jest operacją praktycznie bezproblemową – wystarczy jedna – dwie minuty fizycznego dostępu do maszyny, by zainstalować na niej własny software, który co gorsza potrafi rozprzestrzeniać się jak wirus na inne, połączone siecią maszyny.

Maszyny Diebolda mają być używane podczas nadchodzących wyborów w USA. Zostaną zainstalowane w 357 hrabstwach, co daje około 10% mieszkańców kraju. Maszyny są także wykorzystywane przy innych okazjach – w użyciu pozostaje ponad 30 tysięcy sztuk.

Zastąpienie papierowych kart do głosowania komputerami powoduje, że cała operacja jest prostsza, szybsza – i być może tańsza (to ostatnie nie jest takie pewne)- no, i oszczędza się lasy. Wydaje mi się jednak, że wybory – stanowiące bądź co bądź jeden z filarów demokracji – są sprawą na tyle ważną, że warto by się trochę spocić i nie ryzykować bez sensu na niesprawdzonym porządnie sprzęcie.

I tak częściowo a propos: stanowisko ISOC Polska w sprawie głosowania przez internet.

Źródło: BoingBoing

Read Full Post »

Komisja Europejska wykonała „w tył zwrot” i ogłosiła, że Europejski Urząd Patentowy nie będzie wydawał patentów na oprogramowanie. Jest to stanowisko dokładnie odwrotne do tego, które KE zajmowała dotychczas.

Oświadczenie Komisji zostało wydane w wyniku interpelacji polskiego (!) eurodeputowanego, Adama Gierka (!!!), który w kwietniu wyraził zaniepokojenie praktykami Urzędu Patentowego:

[…] praktyki Europejskiego Urzędu Patentowego podkopują społeczną akceptację systemu patentowego, poprzez wydawanie patentów na rozwiązania, których patentowanie jest niezgodne z obowiązującym prawem.

Dziwne. Ale to chyba dobrze.

Źródło: Yahoo

Read Full Post »

Od przyszłego roku przedsiębiorcy nie będą mieli obowiązku rozliczać się z ZUS-em przy pomocy programu „Płatnik” – podaje za Rzeczpospolitą firma.onet.pl– od 2007 roku będzie można korzystać z dowolnego programu, dowolnego producenta, pod dowolny system operacyjny.

O programie „Płatnik” i o systemie informatycznym ZUS-u w ogóle napisano już wiele, jest to jeden wielki przekręt i dziwię się, że jeszcze nikt nie zaproponował komisji śledczej w tej sprawie. Informacja o likwidacji monopolu „Płatnika” jest niewąpliwie pozytywna, chociaż nie jest to takie „hurra” jak chcieliby autorzy newsa.

Jak napisano w artykule, wymóg korzystania z „Płatnika” oznacza konieczność kupna systemu Windows, który „kosztuje ok. 2 tys. zł, czyli tyle co komputer”. Jest to oczywiście nieprawda, i to podwójna. Program ZUS-u można swobodnie uruchomić pod Linuxem (wymaga to trochę kombinacji, ale jest możliwe), to po pierwsze. Po drugie, system Microsoftu można kupić już za 359 zł brutto – tak ciężko sprawdzić? Co więcej, darmowość Linuxa jest równoważona przez czas, który trzeba poświęcić na jego „postawienie” – dla doświadczonego informatyka nie jest to jakieś straszne wyzwanie, ale przeciętnemu człowiekowi może sprawić kłopot. Żeby było śmieszniej, znajomi informatycy wykonują usługę „instalacji Linuxa” za 300-400 złotych.

Oczywiście nie piszę tego, żeby komuś obrzydzić Linuxa, czy uszczęśliwiać na siłę Windowsem – ten ostatni jest produktem po prostu przestarzałym i szczerze mówiąc dziwię się, że tylu ludzi wciąż go używa; zwracam tylko uwagę na przeoczenia autorów newsa.

Kolejnym istotnym przeoczeniem jest fakt, że „dowolne programy, dowolnych producentów” zwyczajnie nie istnieją i napisanie ich może trochę zająć, co więcej, może być to trudne technicznie. Właścicielem specyfikacji systemu po stronie ZUS-u wciąż jest Prokom, a takie szczegóły jak użyte protokoły komunikacji czy szyfrowania danych nie są publicznie dostępne. Gdyby były, nie byłoby problemu – programy konkurencyjne mogłyby dawno powstać, tak samo jak powstają np. komunikatory korzystające z protokołów ICQ czy Gadu-Gadu (Kopete, GAIM, Miranda IM…); po stronie serwera nie ma przecież możliwości odróżnienia jednego programu klienckiego od drugiego. Nie wiadomo, czy Prokom tę specyfikację udostępni – jeżeli nie, to deklaracja ZUS-u jest w zasadzie pusta.

Z drugiej strony, „dowolni producenci” wcale nie muszą palić się do pisania tego typu oprogramowania. Owszem, jest inicjatywa Janosik, ale o ile dobrze zrozumiałem informację na ich stronie, całość nie weszła jeszcze nawet w etap projektu. Oprogramowanie tego typu to dosyć delikatna sprawa, wymagająca dużej odpowiedzialności – i szczerze mówiąc wątpię, żebyśmy doczekali się porządnego programu open-source; komercyjne projekty – być może, ale kto kupi program, jeżeli ma darmową (niekoniecznie gorszą) alternatywę?

No i na koniec – mleko już się rozlało; przedsiębiorcy (ci, którzy musieli) już Windowsa kupili i używają Płatnika. „Dobrodziejstwo” ZUS-u dotyczy więc (potencjalnie) tylko tych, którzy dopiero zaczną działalność. Nikt chyba nie oczekuje, że przedsiębiorcy masowo przerzucą się na Linuxa i „dowolne programy”, skoro już mają Windowsy i darmowego Płatnika…

Read Full Post »

Rafał Ziemkiewicz, szerokiemu gronu znany głównie z działalności publicystycznej, napisał swego czasu książkę pod intrygującym tytułem „Pieprzony los kataryniarza”. Tytułowy kataryniarz to osoba, kontrolująca komputer przy użyciu mózgu – pomijając niewygodny interfejs w postaci klawiatury, myszki i ekranu. Polecenia wydaje myślą, a sygnał zwrotny w postaci symulowanych odczuć zmysłowych (wizualnych, dotykowych) jest wysyłany wprost do mózgu.

To oczywiście science – fiction, podobnie jak cały nurt tzw. „cyberpunka”, w który wpisuje się książka Ziemkiewicza, a który w kulturze popularnej obecny jest od słynnego „Neuromancera” Williama Gibsona (dość wspomnieć „Łowcę Androidów”, genialnego „Ghost in the Shell” czy – moim zdaniem średnio udanego – „Matrixa”). Dziś trochę zapomniany, cyberpunk o tyle zasłużył na swoje pięć minut, że mówił o czymś niedalekim – jego historie mają miejsce zazwyczaj w pierwszej połowie XXI wieku, a w dobie gwałtownego rozwoju technologii snute przez autorów technologiczne fantazje wydawały się być niemal w zasięgu ręki. Dziś raczej się z tego śmiejemy – minęło wiele lat, a wizje twórców okazały się co najmniej „przestrzelone”, jeśli nie zupełnie nierealne. Cybernetyczne ulepszenia ciała, Sztuczna Inteligencja, zespolenie człowieka z maszyną – centralne wątki cyberpunku – wciąż istnieją jedynie na kartach powieści czy filmowym ekranie.

Nie pisałbym jednak o tym, gdyby nie fakt, że cyberpunkowe wizje powolutku jednak się urzeczywistniają – słyszymy o „inteligentnych protezach”, słyszeliśmy o kamerze podłączonej wprost do mózgu niewidomego mężczyzny, a komputerowe systemy wspomagające decyzje stają się coraz mądrzejsze – na swój sposób, rzecz jasna.

No i wreszcie wielka niespodzianka – w tym tygodniu, na targach CeBIT w Hanowerze, zaprezentowany zostanie interfejs sterujący komputerem przy pomocy fal mózgowych. Urządzenie potrafi – przy pomocy 128 elektrod umieszczonych na głowie – odczytywać sygnały z mózgu. Podłączony do urządzenia człowiek skupia się na elemencie ekranu, a skomplikowany algorytm uczący próbuje wychwycić spomiędzy wszystkich impulsów elektrycznych te, które związane są z próbami „cyborga”. Po pewnym czasie algorytm działa na tyle dobrze, że sterowanie staje się możliwe! W założeniu urządzenie ma pozwalać niepełnosprawnym na efektywną obsługę komputera – ale fani cyberpunka na pewno wymyślą wiele innych zastosowań.

Na razie jest to tylko projekt, i to w dosyć wczesnym stadium rozwoju – napisanie przy pomocy myślowego interfejsu jednego zdania trwa 10 minut, a samo podłączenie elektrod to żmudna, zajmująca godzinę praca. Twórcy – naukowcy z Instytutu Fraunhofera w Berlinie – wciąż jednak pracują nad ulepszeniem swojego dzieła. Kto wie, może za pięć- dziesięć lat klawiatura stanie się zbędna?

A, swoją drogą książkę Ziemkiewicza warto przeczytać – bo to takie typowe, polskie, science – fiction z podtekstem.

Źródło: gizmodo.com

Read Full Post »

Older Posts »