Dan Brown, autor bestsellerowego „Kodu Leonarda da Vinci”, ukradł główny wątek swojej książki, oświadczyli przed brytyjskim sądem Michael Baigent i Richard Leigh. Pomysł, jakoby Chrystus miał dziecko z Marią Magdaleną jest ponoć zaczerpnięty z ich opublikowanej w 1982 książki popularnonaukowej „Święta Krew i Święty Graal”.
Sprawa jest dosyć poważna – „Kod…” sprzedaje się doskonale – ponad 30 milionów kopii w 40 językach. Jej autor zarobił na niej kilkaset milionów funtów – a zarobi pewnie jeszcze trochę w związku z planowaną ekranizacją (w rolach głównych Tom Hanks i Audrey Tautou). Jest więc o co walczyć – wyrok korzystny dla powodów może przynieść im małą fortunkę.
Czyli do tego między innymi prowadzi pojęcie własności intelektualnej. Istna bzdura – jeżeli dajmy na to napiszę w porywie geniuszu książkę o Cesarstwie Rzymskim, to co, spadkobiercy Gibbona będą mnie ścigać? Przecież każdy, kto publikuje, wkłada swoje myśli do wspólnego kulturowego worka idei (memów) – i każda następna książka, film, przedstawienie – siłą rzeczy czerpie z tego kulturowego źródła. Próbując dociekać na tym polu swoich praw popadniemy w paranoję- weźmy na przykład klasyk literatury popularnej, kryminał noir – w tym temacie napisano tysiące książek, z których wszystkie kręcą się wokół jednego motywu – twardy detektyw i damulka w opałach – kto pierwszy to wymyślił? Czy jego spadkobiercy będą domagać się tantiem?
Dla porządku chciałbym jeszcze przypomnieć, że w „Kodzie…” mnóstwo jest informacji np. o starożytnych religiach, masonerii, architekturze Luwru itp. – Brown sam sobie tego nie wymyślił, musiał przeczytać w jakiejś książce… czekam na pozew od autorów przewodnika po Paryżu…
Źródło: The Guardian