Jedynym sposobem na wygranie wojny z terroryzmem jest przywrócenie powszechnego poboru – napisano w Foreign Policy. Autorzy artykułu przytaczają dwa powody, dla którego ruch taki jest niezbędny:
- Armia Stanów Zjednoczonych jest za mała w stosunku do potrzeb, a w szczególności do tego, żeby Stany mogły pełnić rolę światowego żandarma przeciwko „rogue states”,
- „Jakość” rekruta w armii jest coraz gorsza: ze względu na brak chętnych stale obniżane są wymagania.
Ja osobiście zawsze stałem, i wciąż stoję, na stanowisku, że każdy dorosły mężczyzna powinien potrafić stanąć w obronie swojej rodziny czy własności – tyle że w wojsku go raczej tego nie nauczą. Wystarczy powszechny dostęp do broni i trochę mniej tresury w potulności, a obywatele obronią się sami.
Inna sprawa, że poświęcanie obywateli ich podstawowego prawa – wolności – w imię raczej wydumanej wojny-z-terroryzmem i możliwości pysznienia się rolą „światowego żandarma” jest raczej podejrzane. Na mój rozum, żeby rozwiązać oba ww. problemy, wystarczy żołnierzom lepiej płacić…