Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem, przeprosiłem – zapewne, bo moja łacina raczej słabo. Federer w ćwierćfinale Australian Open właśnie rozjechał swojego rywala 6:3 6:0 6:0 w trwającym raptem godzinę dwadzieścia meczu. Nuda straszliwa, bo tak to i ja bym z Federerem umiał przegrać :).
Tymczasem parę dni temu drużyna koszykarska ze szkoły Covenant w Dallas wygrała sto do jaja z drużyną z Dallas Academy. Wszystko było by dobrze, gdyby nie to, że Dallas Academy to szkoła dla dzieci z problemami – typu dysleksja, problemy z koncentracją, ADHD itp. Skutek był taki, że trenera zwycięskiej drużyny zwolniono ze stanowiska, a szkoła oficjalnie przeprosiła za to „pozbawione honoru zwycięstwo”.
No i niby słusznie, bo w sumie to nie wojna, nie ma co dobijać watahy i parę punktów można było przeciwnikom oddać. Ale bez przesady – rywalizacja sportowa to nie miejsce na sentymenty, grać trzeba najlepiej jak się potrafi – a jak przeciwnik nie dostaje, to jest problem przeciwnika. Pewnie, że przegranym może być smutno – ale to znaczy tylko tyle, że trzeba zaciąć zęby i ćwiczyć dalej, bo narzekaniem złotych medali się nie zdobywa.
Zresztą, założę się, że dzieciaki z D.A. narzekać nie miały zamiaru, podobnie jak nie narzekał Del Potro ograny przez Federera.
Dodaj komentarz